czwartek, 13 stycznia 2011

Pół żartem, pół serio

List do męża - internetoholika


Mój Drogi Mężulku

   Wysyłam ten list emailem bo chcę mieć pewność, że go przeczytasz. Proszę, wybacz że przeszkadzam, jednak pomyślałam, że powinieneś wiedzieć co się wydarzyło w naszym domu, odkąd pojawił się w nim komputer dwa lata temu.
   Dzieci mają się nieźle. Tomek ma juz siedem lat i jest mądrym i ładnym chłopcem. Wykazuje spore zainteresowanie sztuką. W ramach zajęć szkolnych narysował portret całej naszej rodziny, na którym wszystkich przedstawił wyraźnie - szczególnie realistycznie wyszedł tył twojej głowy. Powinieneś być z niego dumny.
   Mała Gosia we wrześniu skończyła trzy latka. Wygląda bardzo podobnie jak ty w tym wieku. Jest prześlicznym sprytnym dzieckiem. Ciągle pamięta jak spędziłeś z nami całe popołudnie podczas jej urodzin. To był naprawdę wspaniały dzień, pomimo że była straszna burza i wysiadła elektryczność.
   Ja daję sobie radę coraz lepiej. Przefarbowałam włosy na blond i odkryłam, że z takimi lepiej sie czuję. Jerzy, to jest pan Kowalski, zajął się dokładniej moją karierą i bardzo się z nim wszyscy zaprzyjaźniliśmy.
   Odkryłam, że sprzątanie domu jest o wiele łatwiejsze, gdy zdałam sobie sprawę, że nie przeszkadza ci odkurzanie cię odkurzaczem, w przeciwieństwie do piórek, które powodowały kichanie.
   Dom jest w niezłym stanie. Na wiosnę pomalowałam salon, jestem pewna, że to zauważyłeś. Upewniłam się przy tym, że malarze wytną otwory w narzucanych na ciebie foliach dzięki czemu będziesz mógł oddychać.
   No cóż, kochanie, muszę już kończyć. Wujek Jerzy, to jest, chciałam powiedzieć pan Kowalski zabiera nas wszystkich na wycieczkę narciarską i muszę się spakować. Wynajęłam gosposię która zajmie się domem podczas naszej nieobecności, będzie ci nalewać kawę i przynosić posiłki na biurko, dokładnie tak jak lubisz. Mam nadzieję, że ty i komputer będziecie się dobrze bawić w czasie gdy nas nie będzie. Tomek, Małgosia i ja będziemy często o tobie myśleć.

Spróbuj wspomnieć nas pomiędzy restartami systemu.

Twoja Żona


źródło: http://www.joemonster.org/art/1029/List_do_meza_internetoholika

I co Wy na to? Czy nie wydaje się Wam, że komputer zabiera większość naszego życia? Wydaje mi się, że coraz częściej nasze życie toczy się właśnie w wirtualnej przestrzeni....

Co ciekawe, w sieci można znaleźć nawet modlitwę anonimowych internetoholików: „Wszechwładny Webmasterze, Podaruj mi siłę, bym mógł się w porę wylogować, Odwagę, by wciąż nie sprawdzać maili, I mądrość, by trzymać się z dala od czatu.”.
Ciekawy i przydatny link: http://vbeta.pl/2010/04/05/infoholizm-pochlania-coraz-wiecej-ofiar

Czekam na Wasze komentarze :)

6 komentarzy:

  1. Podsumuję to tak.Ciągłe przesiadywanie przed komputerem staje się choroba społeczną.Już dzieci w wieku 7 lat przed komputerem spędzają co najmniej 4 lub 5 godzin dziennie.Więc zastanówmy się do czego może to prowadzić?
    Nic innego jak tylko mania komputerowa.Czy warto przeżyć całe życie patrząc się w monitor?Nie sądzę,dlatego może pora zacząć żyć i cieszyć się tym co nas otacza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale żeby aż tak?;/ jakaś masakra, jak można nie zauważać, że coś robi lub zmienia się w domu;/ nie chcę męża informatyka;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nałóg jak każdy inny, od wszystkiego można się uzależnić i żeby z tym wygrać potrzebna jest terapia.
    List jest zabawny, ale współczuję rodzinom internetoholików, bo niestety zazwyczaj nie zauważają świata. Są obok, ale tylko ciałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ołłł jeeee, osobiście nie gram ostatnimi czasy gdyż moja stacja naziemna już zwyczajnie się do tego nie nadawała. Teraz to się zmieni;) już z wypiekami na twarzy wyszukuję w internecie gier, które pochłoną mnie na dłuuugie godziny. Ale... wszystko z głową ;p Pozdrawiam wszystkich blogowiczów!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio grałem na wakacjach jak w gipsie byłem:/ brak czasu. Chociaż teraz spędzam przy komputerze przynajmniej godzinę dziennie, częściej parę. Nałóg, który trzeba kontrolować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Komputer dobra rzecz i byłoby nam bez niego na pewno ciężko się obejść, ale są jakieś granice przecież...

    OdpowiedzUsuń