Tak, zakupy. Drażliwy temat, zwłaszcza w okresie świątecznym gdy portfele niejednego z nas przeszły drastyczną dietę. Zaczynamy.
Dzisiejsze czasy, era marketingu to istny poligon masowej manipulacji klientem. Trudno znaleźć dziś obszar wolny od reklamowych spotów, billboardów, plakatów. Na każdym kroku czyha pokusa związana z wydawaniem pieniędzy. W tych warunkach zrodziła się nowa patologia cywilizacji konsumpcyjnej – czyli zakupoholizm.
Czym jest i czy można traktować go jako uzależnienie?
Mianem zakupoholizmu określa się manię, kompulsywne, przymusowe nabywanie zbędnych rzeczy, nałogowe przebywanie w centrach handlowych. To natrętny nawyk powodujący ciągłe powiększanie się liczby niepotrzebnych w rzeczywistości przedmiotów. To sytuacja, w której kupowanie staje się sposobem na rozładowywanie napięcia, odreagowaniem a nie zaspokojeniem realnych potrzeb. To niekontrolowane wydatki, wpadanie w długi, ciągłe poczucie winy.
Gdy zaburzenie to jest bardzo silne, traktowane jest wówczas na równi z innymi uzależnieniami, takimi jak alkoholizm czy narkomania. Z tą jednak różnicą, iż nie występują u pacjenta objawy widoczne na pierwszy rzut oka. Choruje przede wszystkim psychika i portfel.
Mechanizm działania nałogu napędzany jest przez odczuwanie wyraźnego przymusu dokonywania zakupów. Uleganie mu oznacza nagłą zmianę samopoczucia, zupełnie jak to jest w przypadku pozostałych uzależnień. Gdy efekt nagrody słabnie, przychodzi następnie smutek oraz ogromne poczucie winy. Zakupy to swoista proteza zaspokajająca stłumione potrzeby uzależnionego, dlatego leczenie zakupoholizmu często wiąże się ze specjalistyczną terapią u psychologa.
Zakupoholizm jest nałogiem, któremu najczęściej ulegają dwie grupy ludzi. Pierwszą z nich stanowią osoby dobrze sytuowane. Dysponując wystarczającą ilością pieniędzy - kupują by poprawić sobie nastrój, w konsekwencji - stopniowo wpadając w nałóg. Drugą grupę charakteryzuje słabsze wykształcenie oraz uboższy portfel. Te z kolei są niestety najczęściej ofiarami agresywnych reklam i promocji no i oczywiście wszechobecnej modzie na posiadanie wszystkiego. Popularny stereotyp głosi, iż zakupoholizm jest domeną kobiet. I tu niespodzianka, gdyż według badań mężczyźni niemal w równym stopniu są podatni na to uzależnienie. Obie płcie różnią się raczej rodzajem nabywanych produktów. Kobiety najczęściej kupują ubrania, buty, biżuterię i perfumy - czyli produkty łączące się z wizerunkiem (pt. „Łabędziem być”). Mężczyźni - nabywają telefony, komputery lub sprzęt sportowy - gadżety związane ze stylem życia (czyli „Skóra fura i komóra”).
Jak stwierdzić, kiedy kupowanie staje się obsesją?
Istnieje kilka kryteriów pomagających w diagnozie tego uzależnienia. Im więcej z nich obserwuje się u danej osoby jednocześnie, tym większe jest nasilenie wewnętrznego przymusu, czyli zachowań kompulsywnych.
Mały teścik. Tylko szczerze! :)
- Czy kupujesz produkt mimo, iż nie stać Cię na niego?
- Czy masz problemy z wytłumaczeniem powodu zakupu określonych towarów po powrocie do domu?
- Czy zdarza Ci się maksymalnie wykorzystywać limity kredytu kart płatniczych?
- Czy często kupujesz coś dla poprawy samopoczucia?
- Czy zdarzyło Ci się kupić cokolwiek, dla samej czynności kupowania?
- Traktujesz zakupy jako hobby, źródło zabawy?
- Czy utaiłeś/łaś przed innymi swoje zwyczaje zakupowe?
- Czy po dokonaniu zakupu miałaś/łeś uczucie przygnębienia i poczucia winy?
I teraz uwaga: spełnianie przynajmniej kilku powyższych kryteriów powinno być sygnałem do podjęcia leczenia!
Przyznaję się-mam chyba początki zakupoholizmu…bynajmniej tej odmiany świątecznej…
Ktoś odważy się i przyzna do wyniku :)?
Czas moi drodzy na Wasze jakże mile przeze mnie widziane komentarze. Co w ogóle o tym myślicie? Czy rzeczywiście jest to problem? Jak sądzicie jakie mogą być przyczyny, skutki zakupoholizmu?